30 października 2016

Nowości października

































Tytuł trochę kłamie. To tak na wstępie. Bo większość tych nowości pojawiło się u mnie owszem w październiku, ale garstka z tych kosmetyków, które dziś pokażę pojawiło się u mnie już we wrześniu. Czekałam jednak, aż uzbiera ich się więcej, aby pokazać je zbiorowo w jednym poście. No i jestem. Chwilę to trwało, ale wierzcie, wszystko było przeciwko mnie. A najbardziej uwzięła się na mnie jesień. Tak moi drodzy, jesień ponura, deszczowa i ze złotą polską nie mająca nic wspólnego. Światło, a raczej jego brak, ciągle uniemożliwiało mi zrobienie zdjęć. Ale wczoraj oto, pojawiło się kilka skromnych promieni, chwyciłam więc za aparat i tyle ile udało mi się cyknąć, wrzucam dziś i szybko do Was piszę. No to co, zaczynamy?

Najwięcej nowości wskoczyło z przeznaczeniem dla moich włosów. I tu marka Phenome wysłała mi paczkę niespodziankę z duetem szampon oraz odżywka z linii Rebalance. Seria ta przeznaczona jest do codziennego mycia włosów, delikatnie oczyszcza je z zanieczyszczeń, przywracając równowagę skórze głowy, kojąc ją i nawilżając. O ile kosmetyki naszej rodzimej, organicznej firmy Phenome są mi dobrze znane, o tyle tej serii do włosów jeszcze nie miałam i jestem jej ogromnie ciekawa. Póki co czeka na swoją kolej, na pewno za jakiś czas pojawi się na blogu w szerszej recenzji. 
Od jakiegoś już czasu na pewno wiele z Was słyszało o tym, że Kinga Rusin opuściła spółkę Aromeda, z którą współtworzyła kosmetyki Pat&Rub i wznowiła produkcję kosmetyków pod tą samą nazwą już bez starego partnera. Dla wszystkich zainsteresowanych, a nie znających sprawy. Stare kosmetyki Pat&Rub z niezmienionymi formułami są teraz dostępne pod nazwą Naturativ. Natomiast pani Kinga udoskonaliła jak sama pisze te stare formuły i powraca z nimi pod autorską nazwą Pat&Rub. Byłam bardzo ciekawa nowej odsłony tych kosmetyków. bo stare Pat&Rub, a teraz Naturativ, darzę ogromną sympatią. Wybrałam więc na pierwszy ogien z całego nowego asortymentu, który póki co jest bardzo okrojony, regenerujący szampon do włosów oraz krem pod oczy. Szampony ze starej linii bardzo lubiłam, służyły mi fantastycznie. Ten szampon, prócz tego, że jest gęstszy i posiada żelową formułę (stara wersja była dość płynna), działa na moje włosy bardzo podobnie, czyli przyjemnie je oczyszcza, zmiękcza, a wszystko to z bardzo przyjemnym zapachem, znanym wszystkim fanom starego P&R linii rewitalizującej. Czyżby nic się nie zmieniło? Podobne odczucia mam co do kremu pod oczy, pachnie identycznie jak stara wersja i działanie jest tożsame. Bardzo dobrze nawilża delikatną skórę pod oczami, ściąga delikatne opuchnięcia i wygładza drobne linie. Z obu produktów jak do tej pory jestem zadowolona. 
Trzecią nowością do moich włosów jest szampon L'Biotica z serii Repair, Dostałam go od mojej mamy, która zachwycona tym oto szamponem, stwierdziła, że kupi jeden też dla mnie. Pisząc ten post dziś dopiszę, że na zdjęciu nie ma odżywki do kompletu z tej serii, bo dokupiłam ją dosłownie dziś, już po tym, jak zrobiłam zdjęcia. Szampon jest po prostu świetny! Jestem ogromnie zaskoczona jego działaniem, więc dokupienie odżywki to był po prostu mus. Szampon przeznaczony jest do włosów zniszczonych, suchych, ale także osłabionych, ze skłonnością do wypadania. Bałam się, że obciąży moje delikatne włosy, ale wręcz przeciwnie, po umyciu tym szamponem, moje włosy są lekkie, bardzo puszyste, optycznie zdaje się, jakby było ich więcej, są miękkie, błyszczące i gładkie. Do tego cała ta linia posiada piękny zapach, który długo utrzymuje się na włosach. O tym szamponie, a także odżywce, napiszę na pewno niebawem na blogu coś więcej, dla mnie to ogromne odkrycie! Do kupienia w Rossmannie.
Po nowościach do włosów przyszła pora na nowości do ciała. I tak tutaj pojawił się u mnie olejek do ciała firmy Grown Alchemist, który możecie znaleźć na stronie Pell.pl. Olejek jest gęsty, świetnie nawilża skórę i bardzo relaksująco pachnie. Mam ochotę na więcej nowości z tej firmy, niestety, na stronie Pell większość ich kosmetyków jest ciągle niedostępna. 
Kolejna polska, naturalna marka na rynku, czyli Hagi, trafiła do mojej łazienki. Dwa kosmetyki, to jest puder do kąpieli z kozim mlekiem, o przecudownym zapachu oraz scrub do ciała zasiliły szeregi mojej pielęgnacji. Puder niestety nie jest wydajny i powoli zbliżam się do końca opakowania, choć zażyłam z nim dopiero trzech kąpieli. Natomiast tak jak wpsomniałam, obłędnie pachnie i bardzo przyjemnie nawilża skórę. Peeling do ciała z cynamonem i gałką muszkatołową jest strzałem w dziesiątkę jeśli idzie o obecny klimat za oknem, zapach dosłownie uzależnia, no po prostu pachnie cudownie, natomiast działanie..sama nie wiem. Mimo to, że dobrze ściera naskórek, za słabo nawilża skórę. Wrócę z jego recenzją za jakiś czas.
Z duńskiej, naturalnej firmy Meraki będę miała przyjemność przetestować ich mydło w kostce z peelingiem. Jedyne co mogę powiedzieć, to to, że zapach mydła jest bardzo przyjemny, orientalny i intensywny, czuć go w całej łazience mimo to, iż zapakowane jest w folię i papierowe opakowanie zewnętrzne. Zobaczymy jak z jego działaniem już niedługo. Kolejną skandynawską firmą jest La Bruket. Szwedzka, organiczna marka skusiła mnie swoim kremem do rąk oraz balsamem do ust. Wszystko o cudownym, naturalnym składzie. Niestety, póki co wcale nie jestem oczarowana tymi kosmetykami, ale napiszę Wam o nich więcej za jakiś czas. Balsam do ust ulatnia się z nich szybciej niż go na nie nałożę, nie regeneruje ich specjalnie i nie nawilża. Krem do rąk natomiast, prócz mega intensywnego zapachu, ma działanie po prostu poprawne. Miewałam i znam lepsze kremy do rąk, więc tu akurat myślę, że nasza przygoda będzie jednorazowa. 
I tak dochodzimy do nowości w makijażu, których jak zawsze jest niewiele, zdecydowanie góruje u mnie pielęgnacja. Ale jednak, mamy tu tusz do rzęs Marc Jacobs Beauty Velvet Noir, który zastąpił mi tusz Diora. Za zadanie ma pogrubić rzęsy, z czym radzi sobie naprawdę świetnie, przy okazji bardzo ładnie wydłuża rzęsy, a silikonowana szczoteczka o ciekawym kształcie nie skleja rzęs, bardzo ładnie je rozczesując. Zobaczymy jak dalej z jego trwałością, wrócę z nim na bloga niebawem. 
Z marki OPI dostałam do wypróbowania trzy kolory z ich jesiennej kolekcji Washington dc. I tak, kolory, które wybrałam to kremowa fuksja Madam President, bordo z nutą śliwki o wdzięcznej nazwie We the Female, oraz piękny szary z nutą zieleni Liv in the Gray. Osobiście jestem ogromną fanką marki Essie, ale jestem ciekawa, jak OPI wypadnie na jej tle z trwałością, bo kolory owszem ma równie przepiękne. 

I tak dochodzimy do końca moich jesiennych nowości. Wszystkie te kosmetyki na pewno zagoszczą jeszcze na blogu w szerszych opisach, mam nadzieję, że przybliżyłam je Wam w tym szybkim poście choć trochę. Macie ochotę przeczytać o którymś kosmetyku w pierwszej kolejności? Dajcie znać w komentarzach!




10 października 2016

Ulubieńcy września































Już miałam nie publikować wpisu z ulubieńcami września, ponieważ powoli zużywam kosmetyki, które w większości na blogu już były, w planach miałam wpis z nowościami, bo tych trochę się w ostatnich dniach u mnie nazbierało, ale pomyślałam sobie, że są trzy kosmetyki, które owszem, na blogu już się pojawiły, ale dawno temu, a dodatkowo dwa z nich poniekąd nowością są, bo występują pod nową nazwą. Także przed Wami dziś trzy pielęgancyjne kosmetyki, które chcę Wam polecić i które we wrześniu po raz kolejny spisały się u mnie na medal. 

Phenome i ich oczyszczająca maska do włosów, to produkt, który nie tylko został opisany już na moim blogu jako ulubieniec miesiąca, ale pojawił się tu także jako ulubieniec roku. Bo jest to produkt moi drodzy, który każdy powinien w swojej łazience posiadać, niezależnie od tego, jaki ma rodzaj włosów. 
Przez kilka miesięcy ten kosmetyk niestety nie brał udziału w pielęgnacji moich włosów, a to dlatego, że często, kiedy chciałam go nabyć, po prostu nie był dostępny w sklepie online marki. Ale dzięki uprzejmości Phenome, dostałam go we wrześniu w prezencie i w końcu mogę się cieszyć naprawdę zdrowymi włosami. Maski nawilżające czy regenerujące zna na pewno każdy, każdy też pewnie jakąś w swoim życiu miał, testował, używał. Ale maski oczyszczające do naszej czupryny nie są już tak popularne. A szkoda. Phenome w swojej ofercie ma produkt cud. Gęsta, kremowa maska zawierająca drobinki, ma za zadanie oczyścić skórę głowy oraz włosy z nadmiaru sebum, produktów do stylizacji, które nie raz nawet po umyciu głowy szamponem jeszcze "oblepiają" nasze kosmyki, odświeżyć je, sprawić, że włosy nabiorą elastyczności, lekkości i blasku. Wszystkie te funkcje maska spełnia, do tego genialnie nawilża i regeneruje włosy, jak maska o działaniu odżywczym! Nakładam ją na mokre włosy, masując nią skórę głowy i pozostawiam na włosach około 3 minut. Spłukuję i myję głowę szamponem. Efekt jest po prostu fantastyczny. Włosy na dłużej są czyste, lekkie, elastyczne, bardzo dobrze się układają, odzysują swój naturalny blask, są miękkie. Osoby, które tą maskę znają, na pewno wiedzą o czym mówię, te, które jeszcze z nią styczności nie miały, gorąco namawiam aby to zmieniły. Maskę kupicie w sklepie phenome.pl.

Naturativ to marka wzbudzająca skrajne emocje w ostatnim czasie. Wcześniej funkcjonująca pod nazwą Pat&Rub, rozstała się z Kingą Rusin zmieniając nazwę na Naturativ, ale kosmetyki prócz nazwy, składów i działania nie zmieniły. Dzięki uprzejmości miałam okazję używać od września dwóch produktów pod nową nazwą, ale produktów, które dobrze znane były mi jeszcze pod starą marką. Mowa o otulającym olejku do ciała oraz toniku łagodzącym. Olejek, który w składzie, podobnie jak tonik, ma składniki tylko naturalne, cudownie nawilża skórę po kąpieli, odżywia ją, natłuszcza, otulając wspaniałym zapachem karmelu i cytryny. Moim zdaniem jest to wymarzony kosmetyk na porę jesienno-zimową, skóra jest ukojona po całym dniu kontaktu z długimi spodniami i swetrami, a zapach dosłownie nas ogrzeje. Łagodzący tonik to mój ulubieniec od lat. Stworzony na bazie kilku organicznych składników, koi skórę, łagodzi, nawilża i leczy. Do tego cudowny, kultowy już chyba zapach, który uprzyjemnia stosowanie toniku za każdym razem, gdy po niego sięgamy. Moja skóra toleruje go bajkowo i uwielbia go. Jestem ciekawa, jak potoczą się teraz losy marki Naturativ, bo zdradzę Wam, że Kinga Rusin wróciła na rynek z kosmetykami o nazwie Pat&Rub, a jej produkty, ulepszone, można już kupić w sklepie online. W nowościach pokażę Wam nowe pozycje z tejże firmy.

Jak widzicie, każdy z tych kosmetyków polecam, każdy jest naprawdę świetny. Jestem ciekawa Waszej opinii, czy znacie opisane dziś przeze mnie kosmetyki?
Wypatrujcie kolejnego wpisu z nowościami na który już dziś Was zapraszam:) 



1 października 2016

Snapshots of the Month 86


1. Akrobacje łóżkowe. 2. Jesień przyszła. 3. All grey everything. 4. Prawdziwa twarz.






































5. Press time. 6. Pamiętam było lato. 7. Kumpelki. 8. Coffee is always good idea.

9. Kaszotto I like you. 10. All that glitters. 11. Zaczytana. 12. Gotowe na zimno.





































13. Tak zaczynamy każdy dzień. 14. Pchaj matko! 15. Tylko Jej. 16. Lubię śniadania.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...