30 listopada 2014

Snapshots of the Week 63




































1. Wół i Krowa Szczecin. 2. Been Shoppin'. 3. Kiedy wyjdzie słońce? 4. Taki dzień.





































5. Śniadaniowo. 6. Clean house, fresh house. 7. Taka chwila. 8. Movember.




































9. Zimno. 10. Życie w dresie. 11. Niedziela.

25 listopada 2014

Tuck It In My Tux | Essie





























 Wracając do poprzedniego posta, w którym pokazywałam zimową, limitowaną kolekcję Essie, dziś na blogu kolor z tejże limitki, mój absolutny faworyt z całej czwórki,  Tuck It In My Tux. Nic nie poradzę na to, że do mlecznych, białych, beżowych odcieni mam absolutną słabość i ten kolor po prostu podbił moje serce jak tylko go zobaczyłam. Nie zawiódł mnie, na paznokciach prezentuje się pięknie! Konsystencja nie jest ani za gęsta, ani za rzadka,  jest akurat, nie rozlewa się na skórki, nie smuży. Na moich paznokciach widzicie dwie warstwy, choć widziałam na Instagramie, że niektóre dziewczyny kładły nawet trzy, u mnie nie było takiej potrzeby, paznokcie się pokryte idealnie, nie ma żadnych prześwitów. Kolor to mleczny odcień kości słoniowej, delikatny, subtelnie ozdabia dłonie, uważam, że pasuje do każdego stroju i na każdą okazję. Sam w sobie pięknie błyszczy, chociaż ja jak zawsze potraktowałam go dodatkowo warstwą Essie Good to Go, co spowodowało, że lśni jeszcze bardziej, a dłonie prezentują się naprawdę bajkowo. Czuję, że zimą będzie gościł na moich paznokciach naprawdę często.

Co o nim sądzicie? Lubicie takie mleczne odcienie?


20 listopada 2014

Winter Is Coming | Essie Winter Collection 2014
































Mimo to, iż lakiery Essie uwielbiam i praktycznie dziewięćdziesiąt procent mojej kolekcji z lakierami to właśnie lakiery tej firmy, to nie szaleję na punkcie limitowanych edycji, kostek, które pojawiają się kilka razy w roku z limitowanymi miniaturami, czasami zdarzy mi się kupić pojedynczy kolor z danej kolekcji. Ale zimowy zestaw tego roku od razu przykuł moją uwagę, gdyż praktycznie każdy z kolorów idealnie trafia w mój gust i mimo to, iż kilka podobnych egzemplarzy Essie posiadam, wydaje mi się, że zimowe limitki zdecydowanie różnią się od tych, które już mam. Poza tym, mogłabym je mieć nawet dla samych nazw-wyjątkowo genialne:)
W moim zestawie znajdują się cztery kolory: piękna, głęboka czerwień z kroplą burgundu o nazwie Jump in My Jumpsuit, kremowa biel, która jest moim faworytem, czyli Tuck It in My Tux, cudowna malinowa czerwień, która jako pierwsza dziś zagościła na moich paznokciach i wygląda obłędnie w kolorze Double Breasted Jacke oraz złoty Jiggle Hi Jiggle Low, który bardzo przypomina mi mój ukochany Beyond Cozy. Każdy kolor będzie idealny na nadchodzącą zimę i jest na tyle uniwersalny, że można nosić go  na co dzień, a także na specjalne okazje, jak świąteczna kolacja z rodziną, czy świąteczna impreza w pracy.
Ja jestem tym zestawem oczarowana. Postaram się pokazać Wam każdy kolor na paznokciach, wypatrujcie kolejnych postów.

A Wy skusiłyście się na tą limitowaną kolekcję? Podobają się Wam te kolory?

11 listopada 2014

Chanel Les Beiges Healthy Glow Fluid


















































Z recenzją dzisiejszego produktu czekałam dość długo. Stosuję go od czerwca, czyli kilka miesięcy, a była to nowość na rynku, więc chciałam mieć pewność, że WOW, które pojawiło się zaraz po pierwszej aplikacji pozostanie ze mną na stałe i recenzja będzie rzetelna. Produkt powoli się kończy, ja swoją opinię o nim zdążyłam sobie wyrobić, więc zapraszam na wpis.
Chanel w maju tego roku poszerzył kolekcję pudrów Les Beiges o trzy nowe produkty, mianowicie pudry Les Beiges Healthy Glow Multi Colour, które były dostępne w dwóch odcieniach 01 oraz 02 i były edycją limitowaną, oraz wprowadzonym do stałej oferty Les Beiges All In One Healthy Glow Fluid. Jako, że jestem posiadaczką skóry suchej, która nie wymaga mocnego krycia i lubuję się w każdej lekkiej i nawilżającej formule, od razu zwróciłam uwagę na fluid i jak tylko trafiła się okazja, aby go przetestować (dziękuję Vogue UK, że dodajesz takie zacne próbki do swoich egzemplarzy), nabyłam pełnowymiarowy produkt. Wybrałam kolor z numerem 30, który mimo iż na zdjęciach może wydawać się bardzo ciemny, bo dokładnym zblendowaniu na twarzy, idealnie stapia się z moją cerą i z nią współgra. Fluid ma bajecznie wręcz lekką i aksamitną konsystencję, zdecydowanie tym już wyróżnia się spośród tego typu produktów dostępnych na rynku. Nie jest to zdecydowanie podkład, a raczej produkt, który nazwałabym kremem tonującym i wyrównującym koloryt, więc jeżeli szukacie dobrego krycia, to z tym produktem musicie wesprzeć się korektorem, tuszując widoczne niedoskonałości. Cała ta lekka konsystencja produktu ma za zadanie dodać naszej cerze rozświetlenia, sprawić, że skóra będzie wygląda świeżo, będzie pełna blasku i po prostu piękniejsza. Formuła wzbogacona została ekstraktem z kwiatu bawełny i białej róży, które łagodzą skórę i zmiękczają ją, a także kwasem hialuronowym, który odpowiada za nawilżenie skóry. Dodatkowo SPF 15 pomaga chronić cerę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi. Moja sucha skóra przede wszystkim pokochała go za całodzienne nawilżenie i absolutnie brak jakiegokolwiek obciążenia, fluid trwa na twarzy cały dzień, nie wymaga żadnych poprawek, cera cały czas faktycznie wygląda na wypoczętą i pełną blasku,kosmetyk nie podkreśla porów ani niedoskonałości, po prostu sprawia, że cera jest fajniejsza. Był moim towarzyszem letnich dni oraz pierwszych dni ciepłej jesieni, niestety teraz powoli odstawiam go na rzecz trochę bogatszego podkładu, jednak w luźniejsze dni, kiedy moja skóra jest w dobrej kondycji, używam go nadal i przyznaję, że bardzo ciężko mi się z nim rozstać. Cały ten naturalny efekt, który dzięki niemu uzyskujemy, zdrowy blask, oraz bajeczny zapach, sprawiają, że mam ochotę sięgać po niego codziennie. Fluid dostępny jest w sześciu odcieniach, kosztuje ok. 190 zł, do nabycia w Sephorze oraz Douglasie.

Jestem bardzo ciekawa czy znacie ten produkt, oraz czy lubicie taki naturalny makijaż, którego nie widać, ale zdecydowanie polepsza wygląd naszej cery?

9 listopada 2014

Snapshots of the Week 62

































1. Taki poniedziałek. Nic tylko zostać w łóżku. 2. Random. 3. Po blendowaniu. 4. Przed zblendowaniem, zielono jest bardzo.


































5. No to do Poznania. 6. I w drodze. 7. I wieczorem. 8. Trzeci sezon Girls, absolutnie uwielbiam. Podpisano największa fanka Leny Dunham.


































9. Messy Hair. 10. Pan Ciastek pozdrawia z Coffee Heaven. 11. Comfy. 12. W niedzielę nie narzekam.

6 listopada 2014

Dream Lumi Touch | Maybelline





























Korektor pod oczy gości na mojej twarzy dość rzadko. Na co dzień nie mam problemu z cieniami pod oczami, więc staram się nie obciążać specjalnie cienkiej skóry wokół oczu zbędną warstwą makijażu. Zdarzają się jednak dni, kiedy długo pracuję przy komputerze, jestem po chorobie, lub po prostu zmęczona, kiedy taki kosmetyk to dla mnie ratunek, dlatego systematycznie używany czy nie, w mojej kosmetyczce jest zawsze.
Wspominałam już na blogu, że moim ulubionym korektorem tego typu jest ten z marki Clinique i póki co nie znalazłam lepszego, ale staram się testować nowości, a tym bardziej cieszy fakt, jak znajdzie się perełkę wśród marek drogeryjnych. Maybelline Dream Lumi Touch kupiłam z polecenia, wiedziałam, że sporo osób go zachwala, więc zdecydowałam się dać mu szansę, zwłaszcza, że bardzo dobrze wspominam korektor z L'Oreal. Pojawił się on w moich ostatnich ulubieńcach miesiąca, bo efekt jest zdecydowanie godny polecenia. Korektor jest w typowej dla tego typu kosmetyków formie, czyli w pisaku zakończonym pędzelkiem. Po przekręceniu końcówki, w pędzelku pojawia się odpowiednia ilość kosmetyku, która wystarcza na jednorazową aplikację. Mimo to, że nie mam bardzo jasnej karnacji, sięgnęłam po kolor oznaczony numerem 01 w kolorze Ivory i uważam, że ten odcień sprawdzi się przy większości typów urody, kolor jest naprawdę bezpieczny i neutralny, nie wpada za mocno ani w żółty, ani w różowy kolor. Efekt rozświetlonego spojrzenia uzyskujemy natychmiast. Nie zbiera się w załamaniach skóry, nie waży w ciągu dnia, a efekt świeżej i wyspanej twarzy trzyma się przez jego większą część. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że ostatnio zauważyłam, że korektor przesusza mi skórę w okolicy oczu i przy nakładaniu go muszę naprawdę bardzo dobrze go zblendować, bo zaczyna się robić trochę tępy, a chyba nikt nie lubi naciągać, czy zbyt mocno pocierać tej delikatnej i wrażliwej części twarzy. W ramach potrzeby staram się go przed nałożeniem mieszać z kremem przeznaczonym do pielęgnacji okolic oczu i wtedy jest zdecydowanie lepiej, ale chyba nie do końca chodzi o to, aby przedłużać czas nakładania czy doskonalić produkt, który powinien być gotowy do użycia. Z całą chęcią kupiłabym go znowu dla efektu, który daje, ale za formułę i przesuszanie skóry, niestety już do niego nie wrócę. Korektor można kupić w każdej drogerii, w szafach marki, kosztuje około 25 złotych.

Znacie ten korektor rozświetlający? Jakie są Wasze typy w tej kategorii?

3 listopada 2014

Maybelline Express Remover





























Zmywacz do paznokci właściwie nie jest kosmetykiem ciężkiego wyboru. Ma zmyć lakier i tyle. Ale myślę, że każdy z nas wie, że jednak zmywacz zmywaczowi nierówny. Niektóre potrafią przesuszać płytkę paznokcia oraz skórki wokół niego, mają zapach bardziej lub mniej agresywny, zmywają za jednym pociągnięciem wacika lub dopiero po kilku. Do niedawna moim numerem jeden wśród zmywaczy był zielony zmywacz z Isany. Do momentu, kiedy to w TK Maxxie nie natknęłam się na zmywacz w gąbce firmy Bourjois, który niestety w naszej polskiej ofercie nie jest standardowo dostępny. Zmywacz niedawno mi się skończył,a  zaznaczyć tu chcę, że wystarczył mi na praktycznie  pół roku częstego używania i sprawił, że nie chciałam już wrócić do klasycznego zmywacza Isany. W tym czasie na szczęście marka Maybelline wprowadziła na nasz rynek odpowiednik tego z Bourjois, więc postanowiłam się przekonać, czy wszystkie zmywacze w gąbce są tak genialne, czy to był jednorazowy przypadek. Zupełnie się nie zawiodłam, ten też jest świetny.
W odkręcanym plastikowym opakowaniu znajdziemy czarną gąbkę z dziurką w środku do której wkładamy palec. Wystarczy kilka razy poruszać palcem w prawo i lewo i po naszym lakierze nie ma śladu. Niby nic, jednak dla mnie jest to mega wygodna opcja, przy okazji nie zużywam tony wacików. Dodatkowym atutem zmywaczy w gąbce jest to, że bardzo ładnie pachną, a zapach acetonu jest praktycznie niewyczuwalny. Zmywacz też dzięki swojej formule wzbogaconej o olejki nie przesusza tak bardzo moich skórek, odkąd używam tego typu rozwiązania nie mam z tym większego problemu. Czytałam kilka opinii, że ciemne lakiery potrafią barwić gąbkę w środku, a co za tym idzie barwią przy kolejnych razach skórę. W przypadku zmywacza z Bourjois zdarzyło mi się to, ale dopiero pod sam koniec stosowania, kiedy gąbka nie była już tak mokra, obecnie przy Maybelline nie mam tego problemu. Zmywacz wręcz idealnie ściąga nawet najciemniejsze kolory, nie rozmywając koloru wokół paznokcia, jest po prostu ekspresowy. Szczerze jest to najwygodniejsza forma usuwania lakieru z jaką dane mi było się spotkać i ani myślę o powrocie do klasycznej butelki ze zmywaczem.

Miałyście już okazję stosować ten zmywacz? Może inny w podobnej formie?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...