31 października 2013

Clarins Beauty Flash Balm


Dla osób, które znają i lubią produkt o którym dziś chcę Wam napisać, jest to produkt kultowy. Clarins Beauty Flash Balm, bo o nim mowa, na rynku kosmetycznym jest już od kilku lat. Ja również należę do grona fanek tego produktu, dlatego przy kolejnym już moim opakowaniu zdecydowałam się o nim napisać i trochę przybliżyć go osobom, które jeszcze go nie miały, a zastanawiają się nad nim. Balsam, jak nazwała go firma Clarins, to maseczka i baza pod makijaż w jednym. Nie jest to jednak baza, której możemy używać codziennie. Beauty Flash to produkt przeznaczony do cery zmęczonej, szarej, zestresowanej. Za zadanie ma nadać blasku skórze, odświeżyć ją, delikatnie napiąć i wygładzić. Produkt dostajemy zapakowany w tubkę, pojemność to 50 ml, koszt to ok. 150zł. Konsystencja produktu jest kremowa, ale nie jest tłusta. Kolor kremu jest brzoskwiniowy, po nałożeniu na twarz znika, nie zawiera żadnych drobinek. Zapach typowy dla Clarinsa, przyjemny, kwiatowo-ziołowy. Pierwsze o czym muszę wspomnieć to to, że produkt nadaje się do każdego typu skóry, nie podrażnia mojej suchej skóry, nie wysusza jej, nie wzmaga też nadmiernej produkcji sebum. Wiem, że przy skórach mieszanych i tłustych ten produkt również się sprawdza, ponieważ jak napisałam, jego formuła jest lekka i nie obciąża nadmiernie cery. Beauty Flash Balm stosować możemy na dwa sposoby. Od 2-3 razy w tygodniu jako maseczkę upiększającą, np. po ciężkim dniu, po podróży, po przebytej chorobie, kiedy skóra jest poszarzała, zmęczona, przesuszona. Nakładamy wtedy maseczkę grubszą warstwą na już oczyszczoną cerę i po 15 minutach zmywamy ciepłą wodą. Skóra po maseczce odzyskuje jędrność i elastyczność, jest odświeżona, rozjaśniona i nawilżona. Widać efekt praktycznie natychmiastowo, twarz jest wygładzona, maseczka świetnie radzi sobie również ze zniwelowaniem delikatnych opuchnięć. Drugi sposób aplikacji Beauty Flash Balm to nakładanie maseczki jako bazy pod makijaż w te dni, kiedy wiemy, że czeka nas długi dzień i zależy nam, aby skóra cały dzień wyglądała świeżo, a makijaż przetrwał długie godziny bez szwanku, lub przed wieczornym wyjściem, a po ciężkim dniu, kiedy chcemy wyglądać na wypoczęte. Nakładamy maseczkę cieniutką warstwą, ale co ważne, na nasz krem dzienny, chyba, że macie naprawdę tłustą cerę, to wtedy możemy ten krok dziennej pielęgnacji pominąć, niemniej jednak ja polecam wykonać naszą codzienną pielęgnację w komplecie. Maseczki nie wmasowujemy i nie wcieramy w twarz, nie czekamy też, aż całkowicie się wchłonie. Po nałożeniu natychmiast przystępujemy do makijażu. Z produktem nic złego się nie dzieje, nie zdarzyło mi się nigdy, aby maseczka zaczęła się rolować, aby podkład nie chciał się na niej dobrze rozprowadzić, wszystko idzie wręcz prosto i gładko. Po wykonaniu makijażu mamy pewność, że pozostanie on na twarzy bez szwanku wiele godzin, nawet wykonując makijaż rano, po powrocie do domu wieczorem wyglądałam, jakbym dopiero go zrobiła. Cera faktycznie jest rozjaśniona, opuchnięcia zredukowane, a trwałość makijażu zdecydowanie przedłużona. 




Skład maseczki może trochę zniechęcić, pod koniec składu znajdziemy w niej sporo parabenów, ale są też naturalne wyciągi z oliwki i oczaru wirginijskiego, które poprawiają napięcie i koloryt skóry, wyciąg z alg, który rewitalizuje i pobudza odnowę komórkową, wyciąg z ryżu, który oczyszcza skórę, oraz bisabolol, który łagodzi i koi. Wszystko to sprawia, że nasza cera w te dni, kiedy tego naprawdę potrzebuje, jest odżywiona i zdecydowanie w lepszej kondycji. Mimo to, że nie sięgam po ten produkt codziennie, a raptem kilka razy w miesiącu, nie lubię, gdy nie mam go pod ręką, bo wiem, że gdy jest taka potrzeba, sprawdzi się i mogę na niego liczyć.

Czy znacie tą maseczkę? Jakie jest Wasze zdanie na temat Beauty Flash Balm, bo wiem, że kosmetyk ten wzbudza wiele kontrowersji i tak, jak wiele osób na całym świecie go uwielbia, tak druga grupa przeciwników uważa, że produkt zupełnie nie zasługuje na uwagę. Czekam na Wasze komentarze:)

Dodatkowo zapraszam Was serdecznie na moje konto na Twitterze, znajdziecie mnie pod @juicybeige, gdzie zdecydowałam się w końcu rozpocząć swoją przygodę, będzie mi bardzo miło, jeśli dołączycie do mojego konta, wklejajcie także proszę w komentarzach Wasze nazwy użytkowników na Twiterze, nie wszystkich jeszcze znalazłam:)

29 października 2013

L'Oreal Lumi Magique Highlighting Pen


Firma L'Oreal wypuściła nie tak dawno temu na rynek serię Lumi Magique, w skład której wchodzą baza rozświetlająca, podkład rozświetlający, puder i rozświetlacz w pędzelku. I właśnie na ten rozświetlacz się zdecydowałam, bo przy rozświetlaczach w pędzelku nauczyłam się, że przepłacać nie warto, więc oferta L'Oreal wydała mi się całkiem przystępna. Fakt, nie mam problemu z cieniami pod oczami, moja skóra nie jest ziemista, więc może nie do końca też produkty tego typu docenić umiem, ale jedno jest pewne, efekt po Lumi Maqique jest bardzo podobny, jak przy YSL Touche Eclat. Aplikacja produktu jest banalnie prosta, wystarczy przekręcić końcówkę korektora, a w pędzelku pojawia się kosmetyk. Konsystencja i faktura jest naprawdę bardzo przyjemna, lekka, kremowa, delikatna. Bardzo ładnie się wchłania i wtapia w skórę, pozostawiając ją gładką i co najważniejsze, nie przesusza jej, nawet tej najcieńszej, pod oczami. Producent zapewnia, że korektor rozświetla, wygładza cerę, a także kryje niedoskonałości. Z tą ostatnią obietnicą trochę L'Oreal przesadził, bo jeśli mamy dość widoczną gołym okiem zmianę na skórze, to Lumi Magique sobie z ukryciem jej nie poradzi, ale za to rozświetlenie jest i to naprawdę naturalne i bardzo przyjemne. Stosuję korektor pod oczami, a także nad łukiem Kupidyna, przy skrzydełkach nosa oraz odrobinę na brodzie. Wszystko to sprawia, że buzia sprawia wrażenie wypoczętej, zwłaszcza w okolicach oczu ta różnica jest widoczna, jeśli nie spałyście dobrze poprzedniej nocy, to Lumi Magique zdecydowanie pomoże.





 Korektor dostępny jest w trzech odcieniach, ja zdecydowałam się na ten najjaśniejszy, z numerem 1 Light, który nawet przy mojej oliwkowej cerze, wydał mi się najbardziej naturalny. I faktycznie, stapia się idealnie z moją skórą i dowolnym podkładem, nie roluje się, w ciągu dnia śmiało możemy aplikować go na makijaż, dokładając dowolną dawkę rozświetlenia kiedy tylko jest nam potrzebna. Muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym produktem, do tego jego dostępność i cena-ok.30 zł są jego sporymi atutami. Myślę, że jeszcze nie raz do niego wrócę, bo efekt jaki nam serwuje, jest bardzo zbliżony do korektorów rozświetlających z półki selektywnej.

Miałyście przyjemność stosować Lumi Magique? No i jestem ciekawa jaki jest Wasz ulubiony rozświetlacz w pędzelku? Czekam na Wasze typy.

Przypominam o wyprzedaży na Allegro, na którą zapraszam:

27 października 2013

October Beauty Favourites

Październik okazał się być dla mnie najdłuższym miesiącem w tym roku. Zostało jeszcze kilka dni przede mną, ale cieszę się, że ten miesiąc już się powoli kończy. A jak to z końcem miesiąca bywa, przybywam dziś do Was z notką o moich ulubionych kosmetykach tego miesiąca. Zapraszam na post!


PIELĘGNACJA

L'oreal Professionnel Infinium Lumiere
Po lakier do włosów sięgam niezwykle rzadko, ale mimo wszystko zawsze mam go w łazience. No bo przecież nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać, a jak wiemy, jest to kosmetyk wszechstronny. U mnie na półce zawsze gości właśnie on: Infinium Lumiere od L'oreal. W tym miesiącu jesienny deszcz daje się we znaki, panuje okropna wilgoć, której moje włosy nie znoszą, więc lakier stał się moim ulubieńcem. Ogromna butla, bo aż 400 ml skrywa w sobie genialny lakier, którego siłę możemy stopniować w zależności od aplikacji. Niemniej jednak nigdy nie zrobił mi na głowie okropnego, sztywnego kasku, jest to lakier należący do tych utrwalających fryzurę w elastyczny sposób. Bardzo ładnie się go wyczesuje, nie zostawia białego osadu, nie skleja włosów i nie przesusza ich. Do tego ma bardzo przyjemny zapach. Do nabycia w salonach fryzjerskich oraz w Hebe, co mnie bardzo cieszy. Cena to około 30zł. Gorąco go Wam polecam.

Clarins HydraQuench Cream
Pisałam o nim w tym poście KLIK. Rewelacyjny krem, z którym wiatry, mrozy nam niestraszne. Mojej cerze bardzo służy, myślę, że jeszcze nie raz do siebie wrócimy. Do tego zapach, bajka. Kto jeszcze nie miał, niech prędko próbuje.

Vichy Anti-Perspirant Treatment
Zrobiłam sobie od niego tygodniową przerwę na początku tego miesiąca i bardzo szybko tego pożałowałam. Dlatego zdecydowałam się o nim wspomnieć właśnie w tym miesiącu, umieszczając go jako ulubieńca, choć stosuję go już od lat. Żaden inny antyperspirant nie radzi sobie tak dobrze, jak zielona kulka od Vichy. Wiem, że wiele z Was podziela mój entuzjazm i również go stosuje. Do tego lubię jego zapach. 

Clarins Beauty Flash Balm
Także od lat niezastąpiony. Poświęcę mu niedługo osobną notkę, bo zdecydowanie na to zasługuje. Powiem tylko, że pod makijaż przed długim i ciężkim dniem, lub po zarwanej nocy jest niezastąpiony. Przedłuża jego trwałość, delikatnie napina skórę, dodaje jej blasku i świeżości. Można stosować go również jako maskę. Jesienią i zimą zawsze do niego wracam, szerzej napiszę o nim wkrótce.

Himalaya  Sparkly White
Ok, wiem, pasta do zębów to nie jest najbardziej luksusowy produkt świata i można pominąć jej obecność na blogu, ale ta pasta, ta pasta moi drodzy jest po prostu genialna! Ziołowa, z dość przyjemnym składem, naprawdę wybiela zęby, które po tygodniu stosowania były o ton jaśniejsze, a jej smak uzależnia! Miętowo-owocowy, odświeża maksymalnie! Musiałam o niej tu wspomnieć bo jestem nią oczarowana. Znacie ją?

Joanna Naturia Shampoo
Potrzebowałam taniego szamponu dobrze oczyszczającego włosy, który będę mogła stosować raz w tygodniu. Ten był na promocji w Hebe, zapłaciłam za niego całe 2 zł, choć jego regularna cena też do wysokich nie należy, bo kosztuje ok.4 zł. Szampon z zieloną herbatą i pokrzywą do włosów normalnych i przetłuszczających się firmy Joanna okazał się być naprawdę świetną kąpielą oczyszczającą do moich włosów. Żelowa konsystencja dobrze się pieni, usuwa pozostałości po lakierach, pastach do włosów, oczyszcza głowę po całym tygodniu stylizacji, zostawiając włosy lekkie, puszyste, gęste i dobrze oczyszczone. Jestem na tak. Myślę, że będę do niego wracać.



MAKIJAŻ

Maybelline Color Tatoo "On and on bronze -35"
Cienie w kremie są stworzone dla mnie. Szybka i bezbolesna aplikacja, po której Twoje oko wygląda, jakbyś pracowała nad nim przynajmniej pół godziny? Taki właśnie efekt zostawia na oku ten cień od Maybelline. Kolor idealny, złota czekolada, pięknie opalizuje na powiece, a do tego trwałość jest rewelacyjna. Posiadam ten cień już od długiego czasu, mam ochotę na dokupienie kilku innych kolorów z tej kolekcji, bo cena naprawdę nie idzie tu w parze z jakością. Za taką cenę jest to produkt idealny. Choć wiele z Was już go zna, tym jednak, które jeszcze go nie miały polecam gorąco, hit. 

Lumi Magique L'oreal
Kupiłam go z czystej ciekawości, a okazało się, że nie odstępował mnie na krok podczas całego miesiąca. Rozświetlacz w pędzelku, mogę śmiało powiedzieć, że młodszy brat osławionego YSL Touche Eclat, którego fenomenu nigdy tak szczerze nie mogłam pojąć. Szersza recenzja pojawi się lada dzień na blogu, powiem tylko, że naprawdę się polubiliśmy.

Essie Licorice 
Czarny lakier, to u mnie Must Have. Ten jest idealny, kremowy, kryje po jednej warstwie (choć zawsze nakładam dwie), doskonale błyszczy i jak na Essie przystało, jakość jest tu nienaganna. Jedyny minus jest taki, że mimo stosowania pod niego bazy, zmywanie go nigdy nie należy do najprzyjemniejszych zadań. Jednakże moje paznokcie kochają go nosić i jestem gotowa cały sezon przechodzić z głęboką czernią na paznokciach.

Czy znacie moich ulubieńców października? Któryś produkt także u Was gości obecnie w kosmetyczce? Jestem bardzo ciekawa Waszych typów października. 

Dodatkowo chciałabym Was zaprosić na moją wyprzedaż szafy, która dziś rozpoczęła się na Allegro. Może znajdziecie tam coś dla siebie? Miłego kolejnego tygodnia życzę:)



22 października 2013

Mythos Cosmetics


O greckiej marce Mythos dowiedziałam się z blogów. Mythos to kosmetyki tworzone na bazie łagodnych i bezpiecznych formuł, bez użycia parabenów, syntetycznych kolorów, czy roślin genetycznie modyfikowanych. Z początku kusiły mnie masła tej firmy, dopóki nie przeczytałam kilku mało pochlebnych opinii na ich temat i zrezygnowałam z zakupu. Przeglądając jednak stronę Flax, która jest bezpośrednim dystrybutorem kosmetyków Mythos, natknęłam się na dwa produkty, które mnie zainteresowały. Mowa tu o relaksującym kremie do stóp oraz mgiełce do włosów i ciała. Ponieważ produktów do stóp nigdy za wiele, a oliwka w mgiełce do ciała latem zawsze się przyda, zdecydowałam, że moje pierwsze spotkanie z greckimi kosmetykami rozpocznę z tą dwójką. 

Relaxing Foot Cream  - relaksujący krem do stóp, w którym substancjami aktywnymi są trzy masła: oliwkowe, kakaowe i shea. Krem ma za zadanie nawilżyć skórę stóp, zrelaksować je po ciężkim dniu i zapewnić im ochronę przed podrażnieniami, cokolwiek to ostatnie ma oznaczać. Krem ma dość lekką, kremową konsystencję, szybko się wchłania.. no właśnie, może trochę za szybko? Bo działania nawilżającego niestety nie zauważyłam. Owszem, miętowy zapach, lekka konsystencja fajnie działają na zmęczone stopy, ale o głębszym odżywieniu stóp czy ich regeneracji nie ma tu mowy. Jeżeli borykacie się z suchymi stopami, które potrzebują zmiękczenia i długotrwałego nawilżenia, ten krem nie jest dla Was. Natomiast w lecie, gdy nogi były zmęczone, swoją funkcję relaksu i odświeżenia faktycznie spełniał. Nie lubię natomiast kremów do stóp, które nie działają na nie choć trochę nawilżająco, więc po zakończeniu lata krem po prostu przestał mi być potrzebny i bardzo niechętnie po jego końcówkę sięgam. Myślę, że to był pierwszy i ostatni raz, kiedy go kupiłam. Tubka o pojemności 100 ml kosztuje na stronie Flax praktycznie 28 zł, więc jak za krem do stóp, który nie do końca się sprawdza, to sporo. 

Hair&Body Dry Oli Spray -mgiełka, jak możemy przeczytać na stronie. Może to trochę wprowadzić w błąd, bo ta mgiełka to po prostu olejek, który przeznaczony jest do pielęgnacji zarówno włosów jak i ciała. Osobiście nie toleruję na włosach żadnych olei, niestety, nie są zupełnie dla mnie, ale już na ciele je po prostu uwielbiam. Do tego wygodna forma aplikacji w sprayu, idealna na wakacje, kupiony. Cena za 200 ml tego produktu to 70 zł, zdecydowanie niemało. Substancje aktywne zawarte w olejku to olej jojoba, morela, siemię lniane, rozmaryn i naturalne filtry UV. Stosowałam olejek zarówno na wilgotne jak i suche ciało. Ogromny plus, o którym muszę wspomnieć, to jego zapach. Świetny, przypomina mi trochę malinową mambę. No i na tym plusy się niestety kończą. Olejek służył mi przez cały wyjazd wakacyjny w Londynie. Stosowałam go po porannym i wieczornym prysznicu, nie używałam już żadnych innych produktów do ciała. Po tygodniu moja skóra była tak przesuszona, że ratowałam ją po powrocie wszelkimi masłami do ciała. Jeżeli chodzi o nawilżenie, olejek po prostu się nie spisał. Może przy pielęgnacji włosów poradziłby sobie, ja niestety tego nie sprawdzę.  Wykorzystałam go do końca, stosując jako bazę pod silniejsze kremy do ciała.




Także jak widzicie, moje pierwsze spotkanie z marką Mythos wypadło bardzo niefortunnie. Właściwie żaden z tych produktów nie spełnił moich oczekiwań, nie zamierzam ich więcej kupować. Gama produktów Mythos jest naprawdę obszerna, jest z czego wybrać i zastanawiam się nad jeszcze jedną szansą dla tej greckiej marki i mam pytanie do Was, czy stosowałyście te kosmetyki? Macie swoich ulubieńców Mythos, których możecie mi polecić? Znacie te dwa wymienione przeze mnie produkty?

20 października 2013

Snapshots of the Week 34

Dziś mix zdjęć z ostatniego tygodnia. Zapraszam również na swój instagram #juicybeige, gdzie na bieżąco możecie zerkać na moje migawki:)

Jedna z piękniejszych okładek ostatnich miesięcy
 Chanel
 Baskinka by Kasia Miciak
 Chcę absolutnie wszystkiego z tego katalogu!
 Jak co roku
 Leather skirt H&M
 Cool
 Nadal uwielbiam
 Pizza day
Ziołowo w pracy
 Dyniowa Latte w Starbucks, pycha
 Podręcznie

16 października 2013

The Body Shop : Shea Body Butter and Sugar Scrub


Firma The Body Shop zaserwowała nam ostatnio w swoich salonach świetną promocję. Możemy kupić wybrany przez nas zestaw za 99 zł, a w nim znaleźć można masło do ciała, scrub, żel pod prysznic, mydełko w kostce oraz myjkę. Wszystko w standardowych pojemnościach, więc cena naprawdę przyjemna, a ponieważ właśnie wybrałam się do TBS po masło do ciała, zdecydowałam się na cały komplet z mojej ulubionej serii z masłem Shea. Dziś dwaj bohaterowie zestawu, czyli masło oraz scrub, które świetnie wpisują się w moją codzienną pielęgnację. Cała seria z masłem Shea pachnie delikatnie, pudrowo, nienachalnie. Osobiście jestem ogromną fanką tego zapachu, mogę nim pachnieć po prostu codziennie. Oba produkty zapakowane są w typowe opakowania dla TBS, czyli plastikowe słoiczki, oba o pojemności 200ml. Dodatkowym atutem, które cieszy moje oko jest kolor opakowań, nie będę ukrywać, że do wszystkiego co ma kolor pudrowy i beżowy mam słabość:) Na denkach opakowań jak widzicie, znajduje się orzech Masłosza, z którego masło Shea, zwane również Karite jest pozyskiwane. Cała seria Shea jest polecana do skóry suchej i bardzo suchej.
Scrub należy do tych raczej delikatnych. Drobinki soli i cukru zatopione są w olejkach oraz maśle Karite. Bardzo delikatnie masują ciało, rozpuszczając się w odpowiednim momencie. Nie jest to mocny zdzierak, ale dobrze wygładza skórę i usuwa martwy naskórek. Uwaga, mimo tego, że przeznaczony jest do skóry suchej i wrażliwej, nie polecam stosować go po depilacji. Skóra naprawdę może szczypać. Po peelingu nie zostaje żadna tłusta warstwa na ciele, cały spłukuje się idealnie, zostawia skórę gładką, nawilżoną i pachnącą.  
Masło natomiast jest bardzo gęste, konsystencja jest dość zbita, bardzo kremowa, ale po rozgrzaniu w dłoniach idealnie sunie po skórze, wchłaniając się natychmiast, zostawiając ochronną warstwę na ciele. W maśle znajdziemy oczywiście masło Shea, a także masło kakaowe, wosk pszczeli i olej babassu. Uwielbiam to masło, jest naprawdę świetne. Suchą skórę nawilża ekspresowo, efekt nawilżenia utrzymuje się praktycznie cały dzień, a przy regularnym stosowaniu możemy zauważyć znaczną poprawę w nawilżeniu ciała. Pięknie pachnie, zapach na skórze trzyma się kilka godzin, to chyba standard przy produktach z The Body Shop. Skóra jest ukojona, elastyczna i zregenerowana. Nie podrażnia, nie uczula mojej wrażliwej skóry, nie powoduje zapychania dekoltu, co często różnym specyfikom się zdarza. 



Muszę przyznać, że mam słabość do kosmetyków do ciała z TBS. Seria z witaminą E, winną brzoskwinią i z orzechem brazylijskim to moje trzy ulubione, właściwie wracam do nich bardzo regularnie. A jak jest u Was? Lubicie masła i scruby z The Body Shop? Które są Wasze ulubione? Jeżeli borykacie się zimą ze sporym przesuszeniem ciała, to gorąco polecam Wam właśnie serię Shea, pomoże Wam uporać się z tym problemem, który zwłaszcza o tej porze roku u wielu osób się pojawia.

13 października 2013

Clarins HydraQuench Cream


Jesień i zima to okres, kiedy moja sucha skóra daje się we znaki. Wiatr, mróz, kaloryfery, to wszystko sprawia, że cera jest napięta, przesuszona bardziej niż zwykle, podrażniona i zaczerwieniona. Dlatego w tym roku prewencję zaczęłam już we wrześniu i wróciłam do sprawdzonego specyfiku, który już kiedyś miał okazję uratować moją skórę w tym trudnym dla mnie okresie. Mowa o kremie marki Clarins, HydraQuench. Cała seria HydraQuench ma w swojej ofercie cztery rodzaje kremów, dobranych indywidualnie do potrzeb różnych skór. Fluid do cery tłustej, żel-krem do cery mieszanej, krem do cery normalnej i suchej (to moja wersja) oraz bardzo bogaty krem do cery suchej i bardzo suchej, który jest tłusty i świetnie sprawdzi się np. na nartach. Jak widzicie każdy znajdzie coś dla siebie, a jedna wspólna cecha łącząca całą linię, to nawilżenie skóry, którego niezależnie od typu, potrzebuje każda cera. Marka Clarins w swojej linii HydraQuench połączyła nawilżający kwas hialuronowy, Katafray z Madagaskaru, którego liście i kora słyną ze swoich hydroregulujących właściwości, jarzębinę, która dba o blask cery, oraz kompleks Expertise 3P, który chroni przed negatywnym skutkiem jakie wpływa na naszą cerę poprzez zanieczyszczenie środowiska. Wszystko to zamknięte w gęstym i bogatym kremie, który pachnie tak cudownie, że można się od tego zapachu uzależnić. A jaki wpływ ma na cerę HydraQuench Cream? Stosuję go rano po oczyszczeniu twarzy. Mimo bogatej i gęstej konsystencji, świetnie się wchłania i idealnie nadaje pod makijaż. Cera przez cały dzień jest nawilżona, odczuwa komfort, nie muszę w ciągu dnia martwić się o jej ściągnięcie czy podrażnienia. Przy regularnym stosowaniu można odczuć, że buzia jest zdecydowanie wygładzona, ukojona a cera naprawdę świeża i rozpromieniona. Krem nie powoduje zapychania, powstawania przykrych niespodzianek na buzi. Wręcz przeciwnie, odkąd go stosuję, rzadziej pojawiają mi się krostki czy czerwone plamki na twarzy. Krem jest bardzo wydajny, odrobina wystarczy na pokrycie całej twarzy. Dla osób ze skórą mieszaną polecam wersję żel-kremu. Miałam kiedyś okazję wypróbować tą wersję i pamiętam, że w wakacje byłam z niej bardzo zadowolona. Dla osób borykających się z suchą i ściągniętą skórą, moja wersja kremu naprawdę przyniesie ulgę, a skóra odzyska swoją barierę ochronną i nawilżenie. 



Wszystkim osobom, niezależnie od typu cery polecam linię HydraQuench. W linii tej znajdziemy również balsam do ust, serum oraz maseczkę głęboko nawilżającą. Szklany słoiczek o pojemności 50 ml kosztuje ok. 180 zł i jest do nabycia w Sephorze oraz Douglasie. 
Znacie tą linię Clarins? Jak radzicie sobie z suchą skórą jesienią oraz zimą?

6 października 2013

Snapshots of the Week 33

Pierwszy tydzień października minął mi ekspresowo. Wieczór przychodzi już bardzo szybko, rano wstaje się ciężej niż zwykle, a idąc na przystanek czuć mroźne powietrze. Ratuje mnie Jamie Oliver ze swoim programem "15 minut Jamiego", gotowanie jego potraw to czysta przyjemność, polecam, wypróbujcie:)

Rybne burgery z puree z zielonego groszku i domowym sosem tatarskim
 OOTD
 Wieczory z herbatą i kocem, jesień
 Śniadanie w pracy
 Phenomenalna paczka od Phenome
 Francuskie paszteciki nadziewane orzechami i camembertem
 TK Maxx I like You
 I nowy nabytek z TK
 Blogging
 Niedzielny relax z kubkiem kawy
 Lubię
 Jesień, sezon na Vitapil rozpoczęty

5 października 2013

Online beauty shops


Jak zapewne większość z Was wie, w ten weekend w całej Polsce trwa akcja Szaleństwo Zakupów. Specjalne kupony oraz karty uprawniające nas do zniżek w wielu sklepach możemy znaleźć m.in. w miesięcznikach Elle oraz InStyle. Dziś wybrałam się do centrum handlowego, aby skorzystać z kart bonusowych do sklepu H&M, który niestety do tej pory nie umożliwił nam w Polsce robienia zakupów w sieci. Przepychając się między wieszakami, czekając w mega długich kolejkach do przymierzalni, by w końcu z wybranymi rzeczami utknąć w niekończącej się kolejce do kasy, wróciłam do domu zmęczona, zmarznięta i stwierdziłam, że takie akcje zupełnie nie są dla mnie. Wolę centra handlowe w tygodniu, kiedy nie są przepełnione klientami, ale po raz kolejny upewniłam się także, jak wygodne są zakupy przez internet. Dziś chciałabym Wam pokazać moje ulubione miejsca w sieci, gdzie kupuję kosmetyki. Sprawdzone, z oryginalnym towarem, szybkie i przyjazne dla klientów. 

Allegro to gigant nie tylko pod względem kosmetyków. Możemy tam znaleźć już chyba wszystko. Bardzo lubię zakupy na Allegro i chociaż droższych, selektywnych kosmetyków tam nie kupuję, to już takie rzeczy jak pilniczki, patyczki do skórek, tarki do stóp nabywam tylko tam. Na Allegro znajdziemy kosmetyki tańsze, droższe, profesjonalne, a także często możemy tam znaleźć kosmetyki niedostępne w Polsce. Niestety, często są one w zawyżonej cenie. 

Minti Shop to jedna z moich ulubionych drogerii internetowych. Znajdziemy tam między innymi takie marki jak Barry M, w tym ich lakiery, róże, pudry, rozświetlacze, paletki cieni, pędzle Real Techniques, kosmetyki Elf, szampony Batiste oraz od niedawna kosmetyki MUA. Zamówienia są bardzo szybko realizowane, wysyłki idą sprawnie, każdy kosmetyk jest zapakowany osobno w papier, a paczki dobrze zabezpieczone. Jeśli jeszcze ktoś z Was nie zna tej strony, polecam.

Kosmetykomania znana chyba nam wszystkim. Bardzo lubię ją za spory wybór, który nam serwuje, kosmetyki Sleek, kosmetyki naturalne, a także sporo produktów do pielęgnacji ciała. Zamówienia przychodzą dość szybko, wszystko idzie sprawnie i bardzo rzetelnie.

Biolander bardzo lubię za eko kosmetyki, ale głównie za eko środki czystości do domu. Znajdziemy tam bezpieczne, organiczne kosmetyki do pielęgnacji twarzy, ciała a także ekologiczny makijaż. Strona jest bardzo czytelnie zaprojektowana, ceny są przystępne, wysyłka przychodzi do nas  ekspresowo. Dla miłośniczek eko to miejsce nr 1. 

Pat&Rub jedno z moich ulubionych miejsc w sieci. Kosmetyki Pani Rusin bardzo lubię, lubię również bardzo częste promocje, które serwuje na swojej stronie. Myślę, że o tych kosmetykach słyszał już każdy, większość z Was na pewno je zna, natomiast kto jeszcze nie, koniecznie musi to nadrobić.

Phenome kolejna fantastyczna polska firma, produkująca organiczne, naturalne, cudownie pachnące i pięknie zapakowane kosmetyki. Ceny dość wysokie, ale uwierzcie, jakość idzie tu z ceną. Na stronie producenta często goszczą różne promocje, warto z nich korzystać, bo kosmetyki są fantastyczne. Przesyłka kurierem, ekspresowa, pozwala nam szybko cieszyć się tymi genialnymi kosmetykami. 

Merlin to pachnąca księgarnia. Znajdziemy tam naprawdę świetny wybór kosmetyków,wielu firm, a także perfumy, które bardzo często są w dobrych cenach. Udało mi się tam kupić w świetnej promocji kosmetyki Collistar, perfumy Chloe. Warto zaglądać. Jedynym minusem jest to, że zdarzyło mi się czekać długo na przesyłkę. Większość zakupów jednak przebiegła bezproblemowo. 

Douglas o ile Sephora niestety sklepu online w Polsce nie prowadzi, o tyle drugi gigant kosmetyczny, Douglas, już tak. Wybór standardowy dla Douglasa, jednak nie musimy już fatygować się do centrum handlowego, aby kupić naszą ulubioną szminkę Diora, możemy zamówić ją ze sklepu Douglasa online. Przesyłka trwa około tygodnia, przychodzi kurierem, wszystko ładnie i bezpiecznie zapakowane. Często wraz z przesyłką dostajemy kupony zniżkowe do wykorzystania w sklepie internetowym. Dobra opcja dla leniwych:)

Feelunique raj kosmetyczny. Brytyjska perfumeria online, która serwuje nam najlepsze kosmetyki od ręki. Znajdziemy tu zarówno marki selektywne jak i masmarketowe. Wiele kosmetyków niedostępnych u nas możemy kupić właśnie tam. Feelunique wysyła paczki do Polski, trwa to około tygodnia, zakupy na stronie są bardzo przyjemne, wszystko jest czytelne i łatwe, paczki przychodzą dobrze zabezpieczone. 

Galilu od wielu lat jeden z moich ulubionych przystanków w sieci. Niszowa perfumeria, która przyciąga takimi markami jak REN, Aesop, Becca, Bumble and Bumble, Diptyque. Ceny niestety bardzo wysokie, kosmetyki za to rewelacyjne. Szybka wysyłka kurierem, zawsze bardzo pachnąca polecanym przez sprzedawczynie zapachem, wszystko sprawnie i bardzo luksusowo.

Zapoznałam Was z moimi ulubionymi pięknymi miejscami w sieci. Jestem ogromnie ciekawa, czy znacie wymienione przeze mnie miejsca, a także co polecacie? Jakie są Wasze ulubione sklepy kosmetyczne w sieci? Czekam na nowe typy!

1 października 2013

September Beauty Favourites


Wrzesień wyłonił bardzo ścisłą czołówkę ulubionych i najczęściej używanych produktów. Trzy nowości, które idealnie wkomponowały się w moją pielęgnację oraz trzech sprawdzonych hitów, do których wróciłam po krótkiej przerwie, a one po raz kolejny potwierdziły swoją klasę. Zapraszam na ulubieńców września! 

PIELĘGNACJA

Soap&Glory The Breakfast Scrub
Uwielbiam peelingi do ciała, nigdy ich za wiele w mojej łazience, dlatego wybierając kilka produktów marki Soap&Glory podczas mojego pobytu w Londynie wiedziałam, że do koszyka trafi Breakfast Scrub. Po odkręceniu słoiczka uderza nas zapach syropu klonowego, który osobiście bardzo lubię. Sam peeling należy do tych zdecydowanych, ostrzejszych, które również należą do moich faworytów. W wygodnym, plastikowym słoiczku znajdziemy apetyczną mieszankę zawierającą między innymi organiczne cupuacu, cukier, masło shea, ekstrakt z miodu i migdałów, banany oraz owies. Jak widzicie śniadaniowa nazwa nie wzięła się znikąd:) Scrub naprawdę porządnie radzi sobie z usunięciem martwego naskórka i wygładzeniem całego ciała, nie wysusza skóry, aczkolwiek nie zostawia na niej żadnej ochronnej warstewki w stylu peelingów Pat&Rub. Produkt naprawdę przypadł mi do gustu, zwłaszcza dzięki swojej apetycznej konsystencji i bardzo słodkiej woni. We wrześniu to właśnie on najczęściej dbał o wygładzenie mojego ciała.

Pat&Rub Cuddling Body Butter
Masło, które śmiało mogę nazwać idealnym. Pełną recenzję tego cuda mogliście przeczytać tu KLIK. Puszysta, gęsta, wspaniale pachnąca mikstura, która wyczynia z moim ciałem cuda. Genialnie regeneruje skórę, nawilża ją, uelastycznia i do tego obłędnie pachnie. Gorąco polecam. 

L'oreal Absolut Repair 
Wielki powrót po latach. Szampon, który dawno temu był moim ulubieńcem. Tak też było we wrześniu, kiedy to sięgnęłam po niego po wakacjach, gdy moje włosy wymagały regeneracji i nawilżenia. Szampon jest naprawdę delikatny dla włosów, myje je nie obciążając ich, zostawia je miękkie, nawilżone i puszyste. Przy regularnym stosowaniu zdecydowanie poprawia ich kondycję. Muszę tu wspomnieć o jego zapachu, który osobiście uwielbiam, delikatny, słodki, długo utrzymuje się na włosach. Lubię to. 

L'oreal Ever Riche Hair Mask
Maska do włosów z nowej serii wypuszczonej na rynek przez firmę L'oreal. U nas jeszcze niedostępna, choć mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni, bo produkty z tej gamy są naprawdę fajne. Maska przeznaczona jest do włosów suchych i bardzo suchych, zniszczonych. Przyznać trzeba, że jest bardzo bogata, ja stosuję ją raz w tygodniu, przy jej wydajności, która jest niesamowita liczę, że wystarczy mi na długi okres. Zawiera oleje z cameliny oraz pestek brzoskwini, cudownie regeneruje włosy, wygładza je, nabłyszcza, przy rezolutnym stosowaniu nie obciąża ich, pozostawiając włosy sypkie i przepięknie pachnące. Jeżeli będziecie miały okazję kupić maskę Ever Riche, polecam. Sprawdza się fantastycznie.




MAKIJAŻ

Bourjois Healthy Mix Serum
Ok, przyznam, że nie od razu polubiłam się z tym podkładem. Pierwsze dwa razy były burzliwe i podkład poszedł w odstawkę. Już myślałam, że nic z tego nie będzie, ale na początku września zapragnęłam przerwy od BB Diora i spontanicznie dałam mu drugą szansę. Jakie było moje zdziwienie, gdy w połowie dnia zerknęłam w lustro w pracowniczej łazience i zobaczyłam, że mój makijaż ma się tak idealnie, jakbym go dopiero zrobiła. Przy czym podkład jest lekki, nie zapycha skóry, nie jest na niej widoczny. Daje za to wrażenie świeżej, wypoczętej cery! Od tego dnia sięgam po niego codziennie. Bardzo łatwo się aplikuje dzięki lekkiej konsystencji, krycie ma  średnie, ale można je stopniować, podkład jest plastyczny, nie można zrobić nim sobie krzywdy, do tego aplikację uprzyjemnia jego śliczny, owocowy zapach. Wykończenie daje satynowe, na mojej suchej skórze nie podkreśla skórek, trzyma się nienagannie wiele godzin bez poprawek. Jestem nim oczarowana i na tą chwilę mogę śmiało powiedzieć, że jest to jeden z najlepszych podkładów, jakie stosowałam. Dla zainteresowanych mój kolor to Dark Beige.

Chanel Sublime Mascara
Jeden z moich ulubionych tuszy, do których wracam raz na jakiś czas. Maskara Sublime wydłuża, podkręca i doskonale rozczesuje rzęsy dzięki silikonowej szczoteczce. Zawartość wosku pszczelego dodatkowo pielęgnuje rzęsy. Co do pielęgnacji, akurat nie bardzo w nią wierzę, ale efekt tego tuszu na swoich mikrych rzęsach bardzo lubię, zwłaszcza, gdy tusz trochę podeschnie w opakowaniu i można z niego wydobyć to, co najlepsze. Bardzo ładnie wydłuża i rozczesuje rzęsy, przez co sprawia wrażenie, że jest ich więcej, nie osypuje się, nie odbija na powiece, nie podrażnia moich wrażliwych oczu. Ja go bardzo lubię i we wrześniu to głownie on dbał o makijaż moich rzęs. 

Jak widzicie dużo tych ulubieńców we wrześniu nie było, ale mogę Was zapewnić, że każdy z wymienionych dziś przeze mnie produktów jest po prostu konkretny, w stu procentach spełnia swoje zadanie. Czy któryś z moich ulubieńców jest Wam znany? Czekam również na Wasze typy ulubionych kosmetyków minionego miesiąca!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...