29 września 2013

Snapshots of the Week 32

To już 32 tydzień ze snapshotami:) Zapraszam na krótki przegląd minionego tygodnia!

Cudowna paczka z UK od Grazi
 Jesienna sałatka z figami
 Z Showroomu przyjechała do mnie JAK TA LALA
 Klopsiki w sosie żurawinowym z przepisu Jamiego Oliviera
 Gruntowne oczyszczanie po całym tygodniu stylizacji
 Wieczór
 Starbucks with friend
 Inglot 362
 

27 września 2013

I like- Mix September'13
















Żródło: weheartit.com

25 września 2013

Autumn Nails

Jesień za oknem naprawdę daje o sobie znać. Nawet słońce zdaje się słabiej ogrzewać moją twarz, gdy rano zmierzam na autobus. Sporo ponurych dni, sporo spokojnych wieczorów z książką, a ciszę przerywa tylko stukanie deszczu w okno, który pada teraz naprawdę często. O tej porze roku zmienia się nie tylko garderoba, ale nastrój, który często odzwierciedlamy kolorami. No właśnie. Czy i Wy macie swoje ulubione jesienne kolory? Wybrałam dziś pięć lakierów w kolorach, które o tej porze roku zdobią moje paznokcie. I mimo to, że barwy są bardziej stonowane niż te letnie,  uroku im nie brakuje i bardzo je lubię. 


OPI Mrs. O'Leary's BBQ to cudowny burgund, który w słońcu uwalnia trochę śliwkowych tonów. Burgund jesienią i zimą to mój Must Have na paznokciach. Uwielbiam go, na krótkich paznokciach wygląda bardzo klasycznie i elegancko. OPI charakteryzuje się świetną trwałością, dość szeroki pędzelek precyzyjnie nakłada lakier, który po dwóch cienkich warstwach kryje płytkę, nie zostawiając smug, nie bąblując i pięknie lśniąc.
Essie Chinchilly używam właściwie cały rok, ale to właśnie jesienią sięgam po niego najczęściej. Do tego w tym sezonie, szarość to IT kolor, jest po prostu wszędzie, na ciuchach, torebkach, butach oraz w makijażu. Piękny, kremowy Chinchilly kryje po dwóch cienkich warstwach, cudownie lśni i trwa na paznokciach nawet tydzień!
Essie Licorice nie wiem jak Wy, ale dla mnie krótkie, błyszczące, estetycznie pokryte czarnym lakierem paznokcie są mega eleganckie i kobiece! O dobrą czerń w lakierach ciężko, ale Essie Licorice jest po prostu idealny. Kryje już po jednej warstwie (chociaż ja zawsze nakładam dwie), cudownie lśni, a trwałość jest tu po prostu nie do zdarcia! Nawet końcówki po 6 dniach były nienaruszone. Mój jesienny numer 1!
Douglas La Boum  czyste złoto w trwałym wydaniu. Bez drobinek, bez smug, bez bąbli. Kryje po dwóch cienkich warstwach, cudownie ożywia coraz bledszą skórę dłoni, dodaje elegancji. Ogólnie nie lubię perłowych lakierów, ale ten wygląda na paznokciach wyjątkowo pięknie.
Rimmel Pro Salon Kate HIP HOP czym byłaby jesień bez czerwieni! Klasycznej, pięknie błyszczącej, idealnie kremowej. Taka właśnie jest czerwień Kate Moss dla marki Rimmel, w kolorze Hip Hop. Klasyka w najpiękniejszym wydaniu.



Czy któryś z powyższych kolorów znajdzie się w Waszych ulubieńcach jesieni? No i jestem ogromnie ciekawa, jakie są Wasze jesienne typy!

22 września 2013

My haircare routine




Wiem, że dziś niedziela, a w niedzielę pojawiają się tu posty z cyklu Snapshots of the Week, ale dziś dla odmiany chciałabym Was zaprosić na wpis o mojej aktualnej pielęgnacji i stylizacji włosów. Od razu zaznaczę, że włosomaniaczka ze mnie żadna. Nie dla mnie wcierki, olejowanie czy laminowanie włosów. Moja pielęgnacja głowy zaczyna się i kończy na bardzo podstawowych produktach. Mycie włosów to dla mnie rzecz obowiązkowa i na pewno mało odkrywcza. Lubię jednak dobre szampony, mimo to, że wiele osób mówi, że szampon ma po prostu myć włosy i tyle. Ponieważ nie przykładam większej uwagi do odżywek czy olei, zwracam uwagę na kąpiel do włosów. Moim ulubionym szamponem nadal pozostaje Pat&Rub Objętość i Wzmocnienie, ale zrobiłam sobie od niego chwilę przerwy i obecnie stosuję dwa szampony firmy Loreal. Pierwszy to Ever Pure z nowej linii szamponów nie zawierających sulfatów, która u nas jest jeszcze niedostępna. Kupiłam ten szampon w Londynie i przyznam, że bardzo się polubiliśmy. Linia Ever Pure przeznaczona jest do włosów farbowanych, cienkich i słabych. Farbowane moje włosy jeszcze nigdy nie były, ale słabe i cienkie są, dlatego zdecydowałam się go wypróbować. I nie zawiodłam się, szampon dodaje niesamowitego blasku, objętości, a do tego cudownie pachnie! Mam nadzieję, że nowe szampony od Loreal już niedługo zagoszczą w Polsce, myślę, że znajdą wiele fanek. Loreal Absolut Repair jest mi znany od kilku już lat. Dawno temu, linia Loreal Professionnel dostępna była tylko w wybranych salonach fryzjerskich, a cenę miała dość wysoką. Ja swój szampon kupowałam wtedy na Allegro, gdzie był zdecydowanie tańszy. Teraz dostępny jest praktycznie wszędzie, kupuję go w Hebe. Wracam do niego często, gdy czuję, że moje włosy potrzebują regeneracji, są szorstkie, przesuszone, bez życia. Absolut Repair pomaga im wrócić do dobrej formy, wygładza je, nawilża, a przy tym nie obciąża włosów i nadaje im cudowny zapach, który trzyma się do kolejnego mycia. Jeśli jeszcze nie miałyście okazji go wypróbować, gorąco polecam. Od niedawna w moim zbiorze znajduje się suchy szampon Isana. Rzadko kiedy potrzebuję suchego szamponu, dlatego nigdy wcześniej nie porywałam się na jego zakup, jednak na Isanę zdecydowałam się, ponieważ ma świetnie opinie na blogach i jest dość tania. Do tej pory tylko raz miałam okazję go użyć, mogę powiedzieć tylko tyle, że nie bieli ciemnych włosów, dobrze się wyczesuje i pięknie pachnie.



Odżywek do włosów u mnie nie doświadczycie. Niestety, jak lekka by nie była, ze spłukiwaniem czy bez, zawsze kończy się tym samym, moje cienkie włosy są oklapnięte, szybko się przetłuszczają. Dlatego staram się raz w tygodniu robić im kurację silnie regenerującą przy pomocy masek do włosów suchych i zniszczonych. Mimo to, iż moje włosy codziennie traktuję suszarką, są naprawdę w dobrej kondycji, ale taka odżywcza maseczka prewencyjnie pomaga mi utrzymać ich dobry stan. Aktualnie stosuję nowość, maskę z nowej linii Ever Riche Loreal, który przyleciała do mnie z Londynu. Maska cudownie pachnie, zmiękcza włosy, wygładza je, sprawia że są sypkie i puszyste, nie obciąża nawet moich cienkich kosmyków. Jestem zdecydowanie na tak. Raz na jakiś czas potraktuję moje włosy eliksirem, również od firmy Loreal, który jest w postaci odżywczego olejku. Jest to olejek, ale o bardzo lekkiej formule, który możemy stosować zarówno na suche jak i mokre włosy. Faktycznie, nałożony na wilgotne włosy działa na nie rewelacyjnie, ja niestety do tej formy nadal nie mogę się przekonać, po kilku godzinach moje włosy mimo to, że miękkie, pięknie pachnące, odczuwają oleistą formułę i zaczynają tracić na objętości. Niemniej jednak, jest to jeden z niewielu produktów tego typu, który nie tworzy na mojej głowie smętnych, tłustych kosmyków i mogę go polecić nawet osobom o delikatnej czuprynie.




Produkty do stylizacji są moimi sprzymierzeńcami, pomagają uzyskać wymarzoną objętość, trzymają fryzurę w ryzach przez cały dzień. O Surf Spray Bumble and Bumble mogliście przeczytać tu KLIK. Spray jest świetny i na mokre i suche włosy, nadal jest w mojej łazience i myślę, że póki co z niego nie zrezygnuję, objętość po nim jest świetna. Bardzo fajnie sprawdza się także pianka firmy Loreal, Tecni Art. Dodaje objętości, nie skleja włosów, nie obciąża ich, jedyny minus tej pianki to zapach, który zupełnie mi się nie podoba, na szczęście na włosach nie jest długo wyczuwalny. SemiSumo to mój hit, pisałam o nim tu KLIK. Idealnie nadaje się do wykończenia właściwie każdej fryzury, dla osób lubiących taką formę kosmetyków, gorąco polecam. Na koniec lakier, który stosuję niezwykle rzadko, ale nie wyobrażam sobie, aby go zabrakło. Mój ulubiony to Loreal Infinium, który możecie dostać w Hebe oraz w wybranych salonach fryzjerskich. Jest rewelacyjny! Utrwala każdą fryzurę, pozostawiając jej naturalny look, bez sklejania i tworzenia nieestetycznego kasku. 




Na koniec sprzęt, bez którego osobiście nie umiem się obejść. Suszarka to u mnie podstawa. Moje włosy bez suszenia z głową w dół, są oklapnięte, falują zupełnie bez wyrazu i są nie do ułożenia. Posiadam suszarkę firmy Remington z linii fryzjerskiej, niestety, zupełnie nie wiem jaki to model, ale jest genialna. Suszy włosy dosłownie w minutę, nie powoduje ich nadmiernego przesuszenia czy elektryzowania. Tej samej firmy jest moja prostownica, której modelu również nie jestem w stanie podać. Kupiona 3 lata temu, działa bez zarzutu. Ogólnie polecam sprzęty do włosów Remington, zwłaszcza prostownice. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się przejechać na sprzęcie tej firmy, produkty nie niszczą włosów, bardzo ułatwiają stylizację. Lokówka stożkowa pochodzi od firmy Babyliss, model  Pro Pink Porcelain Conical Wand. Robi idealne fale i loki, jest bardzo prosta w obsłudze i choć kupiłąm ją już dawno temu, nie zamierzam jej póki co wymieniać. 


 
 Jak widzicie dużo tego nie ma! Tak właśnie obecnie wygląda moja pielęgnacja włosów, co jakiś czas postaram się wrzucać jej aktualizację. Znacie któryś z wymienionych przeze mnie produktów? A może polecicie mi swoich aktualnych ulubieńców do włosów? Czekam na Wasze typy!

17 września 2013

Cuddling Body Butter by Pat&Rub


Moją miłość do kosmetyków naszej polskiej firmy Pat&Rub znacie już dobrze i część z Was zapewne nie ma ochoty już o niej słuchać. Ja sama ostatnimi czasy używam tylko kilka sprawdzonych produktów tej marki, nie bardzo skłaniając się na zakupy w ich sklepie, bo znalazłam już tam swoich ulubieńców. Po prostu postawiłam na sprawdzone klasyki, czekając aż firma wypuści na rynek coś całkiem nowego, coś czego naprawdę zapragnę spróbować. I stało się tak około dwa miesiące temu, kiedy to firma Pani Kingi Rusin zdecydowała się na wypuszczenie kilka tak oczekiwanych przez nas wszystkie nowości. Oprócz mgiełek do twarzy i ciała, znalazły się pośród nowości dwie linie, Otulająca oraz Orzeźwiająca. W skład każdej wchodzą masło do ciała, scrub oraz balsam do rąk. Jako, że lato miało się ku końcowi, więc orzeźwienia potrzebowałam co raz mniej, a w linii otulającej znalazły się karmel i wanilia, których zapachy wielbię, postawiłam właśnie na nią i zapragnęłam jesiennie dni spędzić otulona takimi aromatami. Jako że po wakacjach moja skóra wręcz wołała o regenerację po słońcu, słonej morskiej wodzie i suchym powietrzu, wybrałam masło do ciała licząc, że sprawdzi się co najmniej tak rewelacyjnie, jak pozostałe masła firmy. Produkt dostajemy zapakowany w dużym, plastikowym słoiku, czyli standardowe opakowanie, z jakim mieliśmy do czynienia już wcześniej i ok, bo kosmetyk dzięki temu wykorzystujemy do samego końca, bez problemu z jego wydobyciem. Na opakowaniu widnieje czerwony znaczek, z którego wynika, że seria Otulająca jest edycją limitowaną, gdyż firma wypuściła ją na swoje piąte urodziny. I tu mam pytanie do Pani Kingi Rusin. Dlaczego? Dlaczego tak cudowny produkt, o niebiańskim zapachu, chce wycofać z linii produkcyjnej? Pozostaje to dla mnie wielką niewiadomą i nie chcę nawet myśleć o tym, że kolejnego słoika tego masła mogę już nie kupić. A masło jest genialne! Już po pierwszym użyciu moja skóra była doskonale nawilżona, ukojona i cudownie elastyczna. Efekt nawilżenia utrzymuje się na skórze od porannego do wieczornego prysznica, otulając naszą skórę ochronnym filmem, który tłusty nie jest, ale zdecydowanie wyczuwalny tak. Skład masła prezentuje się wybornie, znajdziemy w nim masło shea, masło kakaowe, oliwkowe, olej babassu, squalane, ekstrakt z cytryny, naturalną witaminę E, glicerynę roślinną, a cały ten koktajl oczywiście pozyskany jest z naturalnych surowców z certyfikatem ekologicznym. Masło już po kilku użyciach doprowadziło moją odwodnioną skórę do cudownego stanu, czyniąc ją jędrną, elastyczną i fantastycznie nawilżoną. Puszysty krem tak pięknie pachnie, że mam ochotę nakładać go na skórę co chwilę! Na szczęście zapach utrzymuje się kilka godzin, więc w te ponure, jesienne dni pozwala nam cieszyć się swoim relaksującym aromatem. I do prawdy nie rozumiem, dlaczego ta seria jest limitowana, przecież właśnie takiego cudnego zapachu brakowało w zbiorach Pat&Rub...



Czy mieliście już okazję wypróbować nowe serie Pat&Rub? Któraś stała się Waszym ulubieńcem? Jeśli jeszcze nie, gorąco polecam serię Otulającą, to naprawdę genialna inwestycja na jesień.

15 września 2013

Snapshots of the Week 31

Wszystko wskazuje na to, że lato opuszcza Szczecin na dobre, to był póki co ostatni taki ciepły i słoneczny tydzień. Upłynął mi bardzo kulinarnie, ostatnio jestem zafascynowana wszelkimi domowymi wypiekami i przetworami, zobaczymy jak to się zakończy:) Zapraszam na mix!

Sok z marchwi i jabłek, uwielbiam moją sokowirówkę!
 Risotto z grzybami, I like you
 Pierwsze domowe drożdżówki z serem
 Sałatka z granatem
 Sezon picia kawy pod kocem uważam za otwarty
 Pierwsze domowe bułki razowe ze słonecznikiem, pycha!
 Essie Liquorice, jeden z moich ukochanych lakierów
 Kanał Lisy Eldridge na YT, jestem uzależniona, fenomenalna!
 Zniżkowe karty do H&M, z Elle oraz InStyle
 Obecnie czytam
 

13 września 2013

COY C u b b y

Minimalizm i prostota w modzie to to, co lubię najbardziej. No i krój oversize, od którego jestem chyba uzależniona:) Dlatego wszelkie sukienki, bluzy, tshirty spełniające powyższe kryteria z chęcią wieszam w mojej garderobie. Borska, to nasza rodzima projektantka, która projektuje i szyje ciuchy, idealnie pasujące do moich wymagań. Proste kroje, dbałość o szczegóły, stonowane kolory bieli, szarości i beżu, świetne materiały to cechy, które charakteryzują jej projekty. Do tego profesjonalny i przemiły kontakt z projektantką sprawiają, że zakupy u niej to ogromna przyjemność. Dziś zamieszczam kilka zdjęć w sukience Borskiej, Cubby. Prosta, biała, mięsista tkanina, która z odpowiednimi dodatkami może stać się kreacją wieczorową, u mnie w wersji miejskiej. A nawet podmiejskiej:) Wszystkie projekty Borskiej możecie znaleźć na platformie Showroom. Myślę, że ciuchy polskich projektantów, mają szansę swoją jakością i świetnymi projektami wybić się na tle fast fashion, którą serwują nam sieciówki. 






Jak jest u Was? Lubicie ciuchy polskich projektantów?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...